sobota, 12 grudnia 2015

LOL NOOB BETON TREE

W Biedronce była czekolada pewnej znanej firmy. Opakowanie zostało pocięte na literki i...

A potem już poleciało:




Kto czekał do późna na pana kanapkę (MrRollo) ten wie dlaczego to ma sens:


To akurat nie ma sensu:

Ale to już ma:

Wygrało jednak to:


 

piątek, 13 listopada 2015

Zdjęcia kulinarne

Fotografowanie jedzenia to jedno z trudniejszych zadań. Jest trudne technicznie (kto w kuchni ma naprawdę dobre światło?), organizacyjnie (jak zaplanować kadr? Zawsze coś wlezie), a także od strony sanitarnej ("co za idiota, on te kotlety robi na brudnej desce do krojenia!").
Do tego nie nadaje się w ogóle aparat kieszonkowy, ze względu na słabą optykę. Nawet jeśli w kuchni jest jasno (co się praktycznie nie zdarza, patrz punkt drugi), to i tak jest zbyt ciemno, by dało sie focić bez lampy błyskowej. A wtedy efekt nadal jest byle jaki:
Oczywiście maruda zaraz powie, że beznadzieja, bo kuchnia brudna, bo łuszczy się stół, bo światła przepalone, bo w ogóle to jest nienowoczesne itp itd. A kto ma idealną kuchnię?

No dobrze, to zmienimy aparat na lustrzankę. Profesjonalną. To tylko odrobinę lepiej, bo przynajmniej nie ma przepalonych świateł:

Teraz kolejny składnik, czyli mięsko. Tutaj pojawia się kilka problemów. Po pierwsze nie jest ono "profesjonalnie" pokrojone, coś wycieka, poza tym w ogóle wygląda źle. Naturalne barwy wydają się totalnie beznadziejne:
Nadmienię, że wśród czytelników tego bloga znajdzie się maksymalnie 5 osób, które być może będą mieć jaśniej oświetloną kuchnię od mojej. Żadna z nich nie będzie miała lepszej jakości tego światła, bo lepszego źródła światła sztucznego nie ma na rynku. Oczywiście lustrzanka i tak się lepiej broni:
Nadal jednak fotografii można wiele zarzucić, od złego kadrowania przez drobinki brudu, aż po totalną beznadzieję.

To prawda, ta fotka jest do kitu.

Ale spróbuj zrobić lepszą, gdy akurat robisz jedzenie dla kilku głodnych gąb, obok gotują się ziemniaki, a z fotografią mięska z przyprawą trzeba zdążyć, zanim barwne grudki się rozpuszczą.
Dlatego właśnie fotografowanie przygotowywanego pracowicie obiadu jest bardzo trudnym zajęciem. Co w ten sposób powstanie? Być może smaczny obiad, na pewno niesmacznie wyglądające zdjęcia.

No dobrze, to może zrobić fotki składników, a potem zaaranżować coś?
Owszem, można. Weźmy na przykład jabłka na surówkę:
Klasyczna martwa natura, fotka jakich wiele. Niestety bez kilku źródeł światła zdjęcie jest po prostu beznadziejne. Załączymy zatem to, co mamy. Zmienimy aparat na lustrzankę.
W pomieszczeniu świecą lampy odpowiadające żarówkom o mocy 1kW (10 żarówek po 100W każda). Kto ma w kuchni takie światło?

No dobrze, to już wygląda nieco lepiej.

Nadal jednak są problemy przy fotografowaniu niektórych składników. Weźmy na przykład "pedalskie" pomidorki koktajlowe. "Dopalenie" lampą błyskową tutaj zdecydowanie przeszkadza.
Czy będzie lepiej? Tak, ale tylko trochę. Kto w kuchni ma tyle miejsca z białymi ścianami, by zawsze mieć ładne tło, które wyprowadzi potrawę (lub jej składniki na pierwszy plan)? Zauważcie, że na wszystkich powyższych zdjęciach znajdzie się jakiś detal (na przykład tło), który kładzie zdjęcie. To jest coś, co odciąga uwagę od pierwszego planu, powoduje niepokój, sprawia wrażenie nieporządku, wprowadza plamy lub inne niepotrzebne elementy. Wszystkie powyższe fotki zostały jedynie zmniejszone, wychodzą z aparatu bez żadnej korekcji itp. Model użytego sprzętu (aparat, obiektywy, lampa błyskowa, oświetlenie ciągłe) nie ma absolutnie żadnego znaczenia.

Na koniec przedstawiam zatem coś co nazwałbym listą porad.

0. zadbaj o bardzo silne, równe oświetlenie o ponadstandardowej jakości (świetlówki odpadają). Nie oszukuję, poza kilkoma miłośnikami dobrego oświetlenia (tak, są tacy) u NIKOGO nie widziałem poprawnie oświetlonej kuchni, która nadawałaby się do fotografowania jedzenia. Lampa błyskowa z dwoma reflektorami plus dwie białe płachty lub dwie lampy sterowane zdalnie podczerwienią trochę tu pomagają.
1. zapewnij spokojne, jednolite tło.
2. fotografuj detale używając długiej ogniskowej i makro.
3. zadbaj o poprawną korekcję barw.
4. nigdy nie gotuj i fotografuj jednocześnie. Jeśli ty gotujesz, fotografuje kto inny. Umiesz umyć i wysuszyć ręce w 3 sekundy, by nie upanierować aparatu przy robieniu smakowitego schaboszczaka? Ja nie potrafię, ale przyznaję, że mam w tym bardzo małą wprawę.
5. myślisz, że wstawisz doskonałe zdjęcie od razu na fejsa lub do instagrama? Wstawisz, ale nie będzie wyglądało smakowicie. Aby ludziom ślinka pociekła, czeka cię trochę manipulacji barwami, kadrowanie. A potem na komputerze i tak okazuje się, że coś z tym mięskiem nie tak. Niestety tym razem zdjęcia nie da się powtórzyć, bo mięsko zostało już usmażone i właśnie pora podawać do stołu. Dlatego trzeba umieć wykryć złe zdjęcie zaraz po naciśnięciu spustu migawki. Niektóre tematy się w ogóle do fotografowania nie nadają - na przykład brązowe mufinki. Są smakowite, na talerzyku zostały jeszcze dwie, ale co z tego, gdy na zdjęciu wyglądają beznadziejnie.


Dlatego filmy i zdjęcia reklamowe jedzenia powstają w zupełnie innym miejscu i w zupełnie inny sposób. Niekiedy wcale nie są to rzeczy jadalne (olej silnikowy zamiast miodu, woskowe atrapy ciasteczek, mięsko podbarwiane przez moczenie w różnych roztworach). Nawet jeśli są to normalne składniki, to gotuje się lub smaży na nowych utensyliach. Nowe lub umyte z doskonałą precyzją garnki, patelnie, łopatki, noże. Kto ma na to czas i możliwości w kuchni, gdy trzeba nakarmić głodne gęby?
A blogoludki i uzależnieni od facebooka/instagrama oczekują smakowitych zdjęć. Czy poradzi sobie z tym telefon, tablet lub aparat kieszonkowy w trudnych warunkach ciemnej kuchni, o zupełnie przypadkowym tle (częste ciemne ściany!)? Czy poradzi sobie z tym początkujący fotograf?

Nie sądzę.

środa, 22 lipca 2015

Skąd Robert Miles wziął główny motyw?

Utwór "Children" Roberta Milesa, z charakterystycznym teledyskiem, w którym grała mała dziewczynka na tylnym siedzeniu samochodu, oglądająca różne miejsca (Paryż, Londyn, Genewa oraz górzyste rejony Szwajcarii, Francji i Włoch) przez okno, był bardzo znany pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Był tak znany, że powstały nawet moduły ProTrackera/FastTrackera z tym utworem (mam dwa).



Skąd Robert Miles wziął główny motyw?

Z Rosji - a dokładniej z piosenki Garika Sukacziowa - Напои меня водой (napój mnie wodą...twojej miłości).

Oto ta piosenka.


Nigdy bym się nie spodziewał...

niedziela, 19 lipca 2015

Tak zwana "karma" w praktyce



Nie będę cytował komentarzy na CB radio, przewijało się w nich, że "ten wuj urwał nać". Albo tak jakoś podobnie.
Muzyka: Garik Sukacziow, "Moja babuszka kurit trubku".

czwartek, 16 lipca 2015

Koncert, na którym chciałbym być

Ale to już niemożliwe, bo się dawno odbył i powtórki nie będzie:


BARDZO, BARDZO dobre wykonanie tej klasycznej piosenki.

C.C.Catch będzie w przyszłym tygodniu w Polsce, w Ostródzie na festiwalu muzyki tanecznej.

P.S. Z youtube'a już zapisałem, bo pewnie znowu go skasują. Katalog "/home/my_user/Wideo/teledyski" coraz bardziej puchnie.

wtorek, 14 lipca 2015

Dzisiejsi wykonawcy

W pracy czasami rozmawiamy przy kawie na tak zwane tematy ogólne. Tym razem zeszło na muzykę. Pominę tutaj rzeczy techniczne, ale wspomnę o tym, że wykonawcy w latach osiemdziesiątych umieli więcej. Kilka przykładów:
1. Maanam podczas recitalu Opole 1985. Najlepszy okres tego zespołu. Dali koncert tej jakości, że wystarczyłoby go nagrać na płytę i już. Tak nagrać, jak grali.
Oto dowód - jest tu.
2. Jerzy Rybiński - Deszcz w obcym mieście. Na żywo - Opole 1980, wersja studyjna jest tu. Który z dzisiejszych wykonawców potrafi zagrać na żywo prawie tak samo, jak w studio? Tak na marginesie, mam styl do Ketrona do tej piosenki, jeśli ktoś chce.
3. Izabela Trojanowska - Wszystko czego dziś chcę. Zjawiskowa kobieta. (styl pod tę piosenkę też mam).
4. Sporo piosenek lat siedemdziesiątych. Ogólnie polecam cały zapis koncertu w Opolu z 1979r. Do tego genialna konferansjerka Sznuka.
5. Piosenki miały naprawdę fajny tekst. Razem z zapowiedzią znana piosenka z instrumentacją Jana Ptaszyna Wróblewskiego.

A dziś...
No dobra z litości nie umieszczę popularnego hitu a jego parodię (nota bene świetnie zrobioną). Jeśli uda mi się zebrać materiały wideo, to zmontuję takie coś po polsku. Muzykę już mam.


Porównajcie występy na żywo z tym, co było kiedyś. Znowu 1985r. bardzo znana piosenka Papierowy Księżyc w wykonaniu Haliny Frąckowiak. Zwróćcie uwagę także na to jak gra orkiestra. W szczególności na muzyka grającego na instrumentach klawiszowych. Film jest tu

Ale trzeba oddać sprawiedliwość - gnioty też były. Oto wykonanie Pocztówki z Wakacji zespołu Papa Dance z tego samego festiwalu premier w Opolu. Obejrzyjcie. Albo może lepiej nie. Takiej porażki dawno nie słyszałem. I takie wykonanie było na tym samym koncercie co jeden z najlepszych recitali Maanamu w jego najlepszym okresie.

poniedziałek, 13 lipca 2015

Dopalacz

W związku z coraz częstszymi przypadkami zgonów informuje się, że dopalacz jest integralną i niejadalną częścią wojskowego silnika turboodrzutowego i nie podlega konsumpcji.

niedziela, 28 czerwca 2015

To naprawdę ona

Youtube to bardzo dobry wynalazek. Dzięki temu serwisowi można obejrzeć relacje ze zdarzeń, w których nigdy bym nie wziął udziału. Wśród nich była na przykład dyskoteka na Łużnikach organizowana przez rosyjskie Awtoradio. Nie zamierzam się wybierać do Rosji mimo to, że język rosyjski nie jest mi całkiem obcy. W zamian za to oglądam sobie wideo z tej sylwestrowej dyskoteki, profesjonalnie zrobione, bardzo dobry dźwięk.
Podłączyłem komputer do wzmacniacza i słucham sobie oraz ukradkiem oglądam. Nagle znajoma twarz - to oni znaleźli dublerkę dla C.C.Catch i podłożyli głos? Nie!!! to autentyczna C.C.Catch. Fakt, trochę się zestarzała ale nadal show robi na poziomie. Oglądam dalej a tam połowa duetu Bad Boys Blue (ktoś to jeszcze pamięta? Ja to na dyskotekach puszczałem dawno temu...) - połowa bo Trevor Taylor zmarł na serce w 2008r.
Tak na marginesie - dla mnie youtube zawsze występuje razem z narzędziami do nagrywania strumienia - bo najlepsze filmy szybko wylatują z tubki i trzeba je zagrać na dysk.
Kolekcja rośnie. Będę miał co oglądać, gdy wszystkie podobne klipy poznikają z youtube'a na mocy jakiegoś głupiego porozumienia pijawek i zostanie jedynie payola znana z polskich stacji radiowych.

piątek, 24 kwietnia 2015

Wysocki i nostalgia

Od pewnego czasu rozmawiam z kolegą, miłośnikiem radia z Ukrainy. Kolega ten wspominał mi o tym, że piosenki Wysockiego są dziś związane z wielką nostalgią, szczególnie wśród Rosjan. Dlaczego?
Weźmy na przykład Moskwa-Odessa

tych, którzy rosyjskiego języka nie znają, muszę tu niestety odesłać do tłumaczenia.

Do których miast zamiast Odessy pilot mógł polecieć?
Murmańsk, Aszchabad (obecnie Turkmenistan), Kijów, Charków (Ukraina), Kiszyniów (Mołdawia), Lwów (Ukraina), Leningrad, Tbilisi (Gruzja), Rostów nad Donem, Władywostok... Londyn, Delhi, Magadan.

A dlaczego odwołany lot do Odessy był czymś dziwnym?
Bo Odessa leży nad Morzem Czarnym i ma klimat umiarkowany kontynentalny. Zimy są bardzo łagodne, śnieg i temperatura poniżej -10 stopni zdarzają się bardzo rzadko. A skoro "w Leningradzie pociekło z dachów" (в Ленинграде с крыши потекло), to trudno by było, żeby w Odessie zasypało śniegiem (сугробы намело) i ciężko spodziewać się dodatkowych opadów śniegu (завтра ожидают снегопада).
To jest po prostu inny świat. Prawdopodobnie tęsknota za tym nieistniejącym światem to właśnie jeden z powodów nostalgii.

wtorek, 24 marca 2015

Dwie katastrofy

Gdy dziś usłyszałem o katastrofie Germanwings w Alpach (A320, rejestracja D-AIPX, lot 4U9525) pierwsze skojarzenie to 11 września 2001r. Obym się mylił.

wtorek, 17 marca 2015

Pi

Jednym z najciekawszych gości weekendowych ever była pi. To jej imię własne a tak naprawdę jest małą koszatniczką. Nigdy przedtem nie spotkałem żadnego gryzonia, który od razu wchodziłby na ręce, spał w dłoni i był tak kontaktowy. Do tego ma takie delikatne futerko. Ogólnie to przyjazne zwierzątko było.
Niestety do rodziców nie mógłbym pojechać z pi, bo tam są dwa psy i pięć kotów.

sobota, 14 lutego 2015

Resurs

Czas samochodu nazywanego żabą właśnie się kończy. Stary Suzuki Swift pojedzie na złom. Chyba, że na wsi ktoś go kupi, pospawa i będzie nadal jeździł.

czwartek, 29 stycznia 2015

Jak z dowcipu

Dość często rozmawiam z ludźmi z pewnej firmy. Pracuje tam pan o nazwisku KOTAS.
Gdy dziś załatwiałem uzupełnienie informacji od nich, padło pytanie o to, kto prowadzi tę sprawę. Podałem nazwisko. Chwilę później mój kolega dzwoni do mnie i pyta się o to, czy dzwoniłem już do pana CHOJA.


Padłem. Jak w dowcipie.

wtorek, 27 stycznia 2015

Trochę energii

Tak jakoś przypadkiem wpadłem na jeden z fajniejszych utworów Toy Dollsów - PC Stoker.

A tutaj coś lepszego - cały koncert. I niech mi ktoś powie, że to nie poprawia humoru!


Godzina świetnej energetycznej muzyki. Tak, wiem, nie wszystkim będzie się to podobać. Ale mi się podoba;)
Czy muszę dodawać, że pamiętam wszystkie teksty? Ba, niektóre z tych riffów kiedyś potrafiłem zagrać.

sobota, 17 stycznia 2015

Dawna piwnica

Byłem dziś w miejscu, w którym kiedyś spędziłem dużo czasu. Zajrzałem do pewnej piwnicy, gdzie dawno temu miałem swój warsztat elektroniczny. Pod zwałami starych desek znalazłem wszystko, co kiedyś mi tam służyło - lampowy oscyloskop dwustrumieniowy
Niestety już dawno niesprawny, nie miałem czasu już go później naprawiać.
Był też transformator separacyjny, bardzo ważny przy naprawie lampowych i lampowo-tranzystorowych telewizorów dawno temu, obok niego jeden z cenniejszych przyrządów - mój pierwszy multimetr cyfrowy.
Stoi tam generator sygnałowy i mikrowoltomierz selektywny, nad nim koder sterego. Był taki czas, że przy okazji przestrajania odbiorników, stroiłem ludziom odbiorniki radiowe (od Amatora do Radmora). Bez tych przyrządów zestrojenie głowicy UKF oraz dekodera stereo było praktycznie niemożliwe.
Była też precyzyjna wiertarka, sporo książek, moje notatki.

Gdy pisałem rozdział książki o radiooficerach, jeden z nich opowiedział mi o bliskiej łez nostalgii, jaką doznał kiedyś, gdy podczas porządkowania strychu napotkał swoją starą walizkę kupioną w hotelu "Przyjaźń" w Szanghaju. W środku tej walizki znalazł swoje notatki, schematy i opisy napraw nadajników i odbiorników. Nie bardzo wiedziałem o co mu chodziło, bo trudno mi było sobie to uczucie wyobrazić.

Dziś go zrozumiałem.

To już przeszłość, zabrałem ze sobą tylko kilka artefaktów. Kilka rdzeni, polskie układy scalone Unitra CEMI (w tym miejscu jest teraz Galeria Mokotów). Trochę detali. Miernik mocy, który pozostał mi po konstrukcji wzmacniacza.
Zamknąłem za sobą te drzwi dawno temu.

środa, 7 stycznia 2015

Tak zwane Święta i Nowy Rok

Bez komputera?
Da się. Przez cały ten czas albo siedziałem przed radiostacją albo czytałem sobie powieści (w formie tekstu lub telegraficznej - tak zwanego CW booka).

A gdyby nie było Internetu?


Poziom głupoty spadłby nieco. Tak mi się widzi.