piątek, 13 listopada 2015

Zdjęcia kulinarne

Fotografowanie jedzenia to jedno z trudniejszych zadań. Jest trudne technicznie (kto w kuchni ma naprawdę dobre światło?), organizacyjnie (jak zaplanować kadr? Zawsze coś wlezie), a także od strony sanitarnej ("co za idiota, on te kotlety robi na brudnej desce do krojenia!").
Do tego nie nadaje się w ogóle aparat kieszonkowy, ze względu na słabą optykę. Nawet jeśli w kuchni jest jasno (co się praktycznie nie zdarza, patrz punkt drugi), to i tak jest zbyt ciemno, by dało sie focić bez lampy błyskowej. A wtedy efekt nadal jest byle jaki:
Oczywiście maruda zaraz powie, że beznadzieja, bo kuchnia brudna, bo łuszczy się stół, bo światła przepalone, bo w ogóle to jest nienowoczesne itp itd. A kto ma idealną kuchnię?

No dobrze, to zmienimy aparat na lustrzankę. Profesjonalną. To tylko odrobinę lepiej, bo przynajmniej nie ma przepalonych świateł:

Teraz kolejny składnik, czyli mięsko. Tutaj pojawia się kilka problemów. Po pierwsze nie jest ono "profesjonalnie" pokrojone, coś wycieka, poza tym w ogóle wygląda źle. Naturalne barwy wydają się totalnie beznadziejne:
Nadmienię, że wśród czytelników tego bloga znajdzie się maksymalnie 5 osób, które być może będą mieć jaśniej oświetloną kuchnię od mojej. Żadna z nich nie będzie miała lepszej jakości tego światła, bo lepszego źródła światła sztucznego nie ma na rynku. Oczywiście lustrzanka i tak się lepiej broni:
Nadal jednak fotografii można wiele zarzucić, od złego kadrowania przez drobinki brudu, aż po totalną beznadzieję.

To prawda, ta fotka jest do kitu.

Ale spróbuj zrobić lepszą, gdy akurat robisz jedzenie dla kilku głodnych gąb, obok gotują się ziemniaki, a z fotografią mięska z przyprawą trzeba zdążyć, zanim barwne grudki się rozpuszczą.
Dlatego właśnie fotografowanie przygotowywanego pracowicie obiadu jest bardzo trudnym zajęciem. Co w ten sposób powstanie? Być może smaczny obiad, na pewno niesmacznie wyglądające zdjęcia.

No dobrze, to może zrobić fotki składników, a potem zaaranżować coś?
Owszem, można. Weźmy na przykład jabłka na surówkę:
Klasyczna martwa natura, fotka jakich wiele. Niestety bez kilku źródeł światła zdjęcie jest po prostu beznadziejne. Załączymy zatem to, co mamy. Zmienimy aparat na lustrzankę.
W pomieszczeniu świecą lampy odpowiadające żarówkom o mocy 1kW (10 żarówek po 100W każda). Kto ma w kuchni takie światło?

No dobrze, to już wygląda nieco lepiej.

Nadal jednak są problemy przy fotografowaniu niektórych składników. Weźmy na przykład "pedalskie" pomidorki koktajlowe. "Dopalenie" lampą błyskową tutaj zdecydowanie przeszkadza.
Czy będzie lepiej? Tak, ale tylko trochę. Kto w kuchni ma tyle miejsca z białymi ścianami, by zawsze mieć ładne tło, które wyprowadzi potrawę (lub jej składniki na pierwszy plan)? Zauważcie, że na wszystkich powyższych zdjęciach znajdzie się jakiś detal (na przykład tło), który kładzie zdjęcie. To jest coś, co odciąga uwagę od pierwszego planu, powoduje niepokój, sprawia wrażenie nieporządku, wprowadza plamy lub inne niepotrzebne elementy. Wszystkie powyższe fotki zostały jedynie zmniejszone, wychodzą z aparatu bez żadnej korekcji itp. Model użytego sprzętu (aparat, obiektywy, lampa błyskowa, oświetlenie ciągłe) nie ma absolutnie żadnego znaczenia.

Na koniec przedstawiam zatem coś co nazwałbym listą porad.

0. zadbaj o bardzo silne, równe oświetlenie o ponadstandardowej jakości (świetlówki odpadają). Nie oszukuję, poza kilkoma miłośnikami dobrego oświetlenia (tak, są tacy) u NIKOGO nie widziałem poprawnie oświetlonej kuchni, która nadawałaby się do fotografowania jedzenia. Lampa błyskowa z dwoma reflektorami plus dwie białe płachty lub dwie lampy sterowane zdalnie podczerwienią trochę tu pomagają.
1. zapewnij spokojne, jednolite tło.
2. fotografuj detale używając długiej ogniskowej i makro.
3. zadbaj o poprawną korekcję barw.
4. nigdy nie gotuj i fotografuj jednocześnie. Jeśli ty gotujesz, fotografuje kto inny. Umiesz umyć i wysuszyć ręce w 3 sekundy, by nie upanierować aparatu przy robieniu smakowitego schaboszczaka? Ja nie potrafię, ale przyznaję, że mam w tym bardzo małą wprawę.
5. myślisz, że wstawisz doskonałe zdjęcie od razu na fejsa lub do instagrama? Wstawisz, ale nie będzie wyglądało smakowicie. Aby ludziom ślinka pociekła, czeka cię trochę manipulacji barwami, kadrowanie. A potem na komputerze i tak okazuje się, że coś z tym mięskiem nie tak. Niestety tym razem zdjęcia nie da się powtórzyć, bo mięsko zostało już usmażone i właśnie pora podawać do stołu. Dlatego trzeba umieć wykryć złe zdjęcie zaraz po naciśnięciu spustu migawki. Niektóre tematy się w ogóle do fotografowania nie nadają - na przykład brązowe mufinki. Są smakowite, na talerzyku zostały jeszcze dwie, ale co z tego, gdy na zdjęciu wyglądają beznadziejnie.


Dlatego filmy i zdjęcia reklamowe jedzenia powstają w zupełnie innym miejscu i w zupełnie inny sposób. Niekiedy wcale nie są to rzeczy jadalne (olej silnikowy zamiast miodu, woskowe atrapy ciasteczek, mięsko podbarwiane przez moczenie w różnych roztworach). Nawet jeśli są to normalne składniki, to gotuje się lub smaży na nowych utensyliach. Nowe lub umyte z doskonałą precyzją garnki, patelnie, łopatki, noże. Kto ma na to czas i możliwości w kuchni, gdy trzeba nakarmić głodne gęby?
A blogoludki i uzależnieni od facebooka/instagrama oczekują smakowitych zdjęć. Czy poradzi sobie z tym telefon, tablet lub aparat kieszonkowy w trudnych warunkach ciemnej kuchni, o zupełnie przypadkowym tle (częste ciemne ściany!)? Czy poradzi sobie z tym początkujący fotograf?

Nie sądzę.