Jednym z najciekawszych gości weekendowych ever była pi. To jej imię własne a tak naprawdę jest małą koszatniczką. Nigdy przedtem nie spotkałem żadnego gryzonia, który od razu wchodziłby na ręce, spał w dłoni i był tak kontaktowy. Do tego ma takie delikatne futerko. Ogólnie to przyjazne zwierzątko było.
Niestety do rodziców nie mógłbym pojechać z pi, bo tam są dwa psy i pięć kotów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz